Auto elektryczne za dopłatą: czy to się opłaci Tobie i planecie
Patrząc na ogromny wzrost zainteresowania Polaków fotowoltaiką aż się marzy, by polskie domy stawały się smart, a wykorzystanie energii ze słońca było optymalne – produkowany prąd służył także do dostarczania ciepła (w klasycznym smart home za pośrednictwem pompy ciepła) a zaoszczędzona w ten sposób powierzchnia dla paneli fotowoltaicznych posłużyła do produkcji prądu potrzebnego do ładowania samochodu lub samochodów elektrycznych domowników!
Wzorem innych państw europejskich uruchomiony został w Polsce system bezpośredniego wsparcia zakupu pojazdów. Parametry programu zostały jednak ustalone na poziomie znacznie mniej korzystnym niż w Niemczech czy we Francji, ale także w stosunku do krajów o podobnym poziomie rozwoju rynku jak np. Słowacja czy Chorwacja. Jednocześnie, poza kilkoma wyjątkami, nie doszło do znacznego i trwałego obniżenia cen tych pojazdów przez dystrybutorów co ograniczyło znacznie pulę dostępnych modeli.
Pilotażowy program dopłat do samochodów elektrycznych w Polsce ruszył w ostatnich dniach czerwca i trwał przez miesiąc. W zasadzie są to trzy programy finansowane przez Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej (NFOŚiGW): dla konsumentów - Zielony samochód; e-VAN dla biznesu (samochody dostawcze) i Koliber – dla taksówkarzy na zakup taksówki.
Zielony samochód z nadziejami
W programie Zielony samochód można otrzymać dopłatę w wysokości do 15 proc. ceny zakupu auta, ale nie więcej niż 18 750 zł. Jest jeszcze jedno ograniczenie – kupowany elektryczny samochód osobowy przed dopłatą nie może kosztować więcej niż 125 tys. zł brutto. Niestety w tej cenie nie ma na polskim rynku wielkiego wyboru. Jak wynika z danych zgromadzonych przez portal wysokienapiecie.pl, do 100 tys. zł teoretycznie oferowane są elektryczne Smarty oraz bliźniacze: Skoda Citigo-E i Volkswagen e-UP. Kolejne „elektryki” na polskim rynku kosztują już przynajmniej 118 tys. zł w przypadku Nissana Leafa albo niemal dokładnie 125 tys. zł, bo pod rządowe dotacje cenniki dostosował także Renault (znacznie obniżając cenę ZOE) oraz Opel i Peugeot (z bliźniaczymi modelami Corsa-e i e-208). Średnia cena zakupu „dotacyjnych” aut elektrycznych w wysokości 113 tys. zł może oznaczać więc, że kupującym udało się dodatkowo wynegocjować spore rabaty u dealerów. Stosunkowo łatwo mogło być u Nissana, bo handlowcy japońskiej marki na przełomie roku ściągnęli sporo egzemplarzy w oczekiwaniu na start programu dopłat we wcześniejszej wersji (z pieniędzy Funduszu Niskoemisyjnego Transportu i w maksymalnej wysokości 30 proc. wartości auta lub 37500 zł). Kolejne zmiany w zakresie dotacji mocno ich zabolały, więc mogli chcieć już się pozbyć tego problemu.
Zobacz:
Pompy ciepła w jednym szeregu z fotowoltaiką. Pora zrewidować stereotyp, że OZE to tylko słońce i wiatr
Budżet programu Zielony samochód wynosi 37,5 mln zł tylko część z nich została wykorzystana w pilotażowym programie, który zakończył się w lipcu. Wkrótce więc można spodziewać się „dogrywki”. Może być ciekawsza, bo na jesieni spodziewane są na naszym motoryzacyjnym rynku także inne modele elektryków w cenach spełniających kryteria uprawniające do dopłaty – od citroenów i fiatów po mercedesy.
Z przywołanego wcześniej badania EFL „Zielona energia w MŚP. Pod lupą” wynika, że wśród indywidualnych klientów, co trzeci byłby w stanie zapłacić cenę wyższą o 20 proc. w porównaniu do ceny auta z tradycyjnym napędem, od 21 do 40 proc. – 36 proc. respondentów, a od 41 do 60 proc. – 14 proc. Widać zatem, że Polacy są skłonni zapłacić nieco więcej za ekotechnologię niż przedsiębiorcy.
Program pilotażowy do korekty
Pilotażowy program dopłat bezpośrednich do zakupu pojazdów elektrycznych nie przyniósł przełomu w rozwoju elektromobilności w Polsce. Złożyło się na to kilka czynników, w szczególności relatywnie niska wartość dopłaty oraz niski limit ceny maksymalnej pojazdu jaki mógłby zostać objęty dopłatą. Trudno jednoznacznie ocenić jaki wpływ na wyniki pilotażu miała pandemia gdyż w tym samym czasie w Europie sprzedaż samochodów elektrycznych notuje dynamiczne wzrosty. Zdaniem ekspertów należy wyciągnąć konstruktywne wnioski z doświadczeń jakie dały programy pilotażowe, wprowadzić nowe instrumenty fiskalne promujące elektromobilność oraz zintensyfikować działania w obszarze infrastruktury ładowania.
Przeczytaj:
W fabrykach NIBE można znaleźć najnowsze rozwiązania technologiczne, ale i fantastyczną rodzinną atmosferę pracy oraz możliwość złączenia zarabiania z pasjami, w tym zainteresowania ekologią.
W krajach, które przodują w liczbie nowych samochodów elektrycznych z powodzeniem stosowane są także instrumenty fiskalne. Do najbardziej znanych należy zwolnienie samochodów elektrycznych z VAT w Norwegii, niemniej jego szersze zastosowanie wymagałoby zgody wszystkich krajów UE. W Polsce zakup i użytkowanie samochodów zero i niskoemisyjnych pod względem opodatkowania, poza zwolnieniem z akcyzy czy wyższą podstawą amortyzacji nie odbiega od pojazdów z tradycyjnymi napędami.
Fotowoltaika dla elektryka
Eksperci słusznie zwracają uwagę na potrzebę wsparcia finansowego zakupu samochodów elektrycznych przez konsumentów, wzorem innych krajów. Ale w polskich warunkach, poza dopłatami i ewentualnymi ulgami, warto wykorzystać efekt synergii związany z zainteresowaniem odnawialnymi źródłami energii, w tym zieloną energią ze słońca. Badania pokazują, że osoby, które zainstalowały panele fotowoltaiczne na dachach swoich domów są niemal w komplecie zadowolone z tego faktu, a znaczny ich odsetek myśli o dodaniu kolejnych paneli, by zyskiwać jeszcze więcej energii ze słońca, np. na ogrzewanie i produkcję ciepłej wody. Pewnie chętnie uwzględniliby w tych planach rozwojowych – odpowiednio zachęceni – także bilans własnego prądu do ładowania samochodów. Zaoszczędziliby w ten sposób na wydatkach w stacjach paliw. Zyski dla środowiska zaś to już dodatkowa premia – dla nas wszystkich, w tym nie korzystających bezpośrednio z własnego prądu.
Przeczytaj:
Jak wspólnie i na co dzień możemy starać się o poprawę klimatu, także jednocześnie korzystając z dotacji i ulg podatkowych
Tezę tę potwierdza zresztą najnowsze badanie przeprowadzone na polskich respondentach przez zespół analityczny InsightOut Lab we współpracy z marką Volkswagen. Dowodzi ono, że rozwój rynku fotowoltaicznego może pozytywnie wpłynąć na popularność samochodów elektrycznych w Polsce.
Z badania wynika, że 57 proc. ankietowanych chciałoby zainstalować panele słoneczne w budynku, w którym mieszkają, gdyby mieli taką możliwość.
Najczęstszą motywacją do montażu paneli wśród tych, którzy już dziś je posiadają, była chęć obniżenia rachunków za prąd (65 proc.). Troskę o środowisko zadeklarowało 42 proc. badanych. Dla 31 proc. powodem był też rządowy program dopłat do instalacji fotowoltaicznej (ankietowani mogli zaznaczyć więcej niż jeden powód).
Dowiedz się:
Jak można zwolnić tempo życia, by skorzystać na tym samem, dać radość rodzinie i oddech dla środowiska
https://zielona-eskadra.pl/zyj-slow-life-skorzystasz-ty-i-srodowisko/
– Instalacja fotowoltaiczna przynosi najwięcej korzyści, kiedy zapotrzebowanie budynku na energię elektryczną jest duże. Oznacza to, że „prąd słoneczny” wykorzystywany jest nie tylko na potrzeby urządzeń elektrycznych w domu, ale także do zasilania elektrycznego auta, ogrzewania budynku zimą, chłodzenia latem i produkcji ciepłej wody użytkowej przez cały rok. Zastosowanie systemu grzewczego na bazie pompy ciepła zasilanej energią elektryczną pozwala na efektywne wykorzystanie energii na własne potrzeby. Produkowana energia elektryczna bilansuje się z energią zużywaną, a rachunki za prąd sprowadzają się do niewielkich opłat stałych – wyjaśnia Magda Turecka, Manager ds. marki NIBE
– Systemy fotowoltaiczne NIBE PV dostępne są w zestawach o mocy: 3,2; 6,4; 9,6; 12,8; 16 i 22,4 kW. Inwertery NIBE PVI, zawierają moduł EME 20 który umożliwia komunikację z pompą ciepła NIBE zwiększając jej wydajność, podczas bieżącej produkcji energii elektrycznej ze słońca. Dzięki temu uzyskujemy jeszcze większe oszczędności i niemal zerowe rachunki za energię, a cały system NIBE można zdalnie monitorować przez Internet za pomocą witryny NIBE Uplink – dodaje Magda Turecka, Manager ds. marki NIBE.
Własny prąd a samochody elektryczne
Z raportu InsightOut Lab i Volkswagena opublikowanego w maju wynika, że co drugi badany (52 proc.) chciałby mieć samochód elektryczny.
Wszystkim ankietowanym, bez względu na ich wcześniejsze odpowiedzi, zadano pytanie: Wyobraź sobie, że samochód elektryczny można ładować ze zwykłego gniazdka, a w budynku, w którym mieszkasz, masz własne panele fotowoltaiczne, które dostarczają prąd do ładowania samochodu elektrycznego. Czy rozważałbyś zakup samochodu elektrycznego, mając własne panele fotowoltaiczne dające prąd do ładowania takiego samochodu? 45 proc. ankietowanych odpowiedziało pozytywnie.
Zbigniew Biskupski