Za ekologiczną świadomością Polaków przepisy wciąż nie nadążają!
Niemal we wszystkich badaniach dotyczących świadomości ekologicznej Polaków pojawia się zarzut pod adresem władz, że robią zbyt mało (albo źle), by powstrzymać ocieplanie się klimatu. W tej kwestii opinie konsumentów są zbieżne z ocenami ekspertów, którzy śledząc rzeczywistość pod fachowym kątem potrafią precyzyjnie wskazywać, jak pewne działania opóźniają lub kierują na ślepe tory grupy lobbingowe.
Przykładów na to można by przedstawić bez liku, sięgnę po dwa spektakularne: nieustanne zamieszanie wywołane zmianami zasad w systemie segregowania śmieci oraz dopłaty do pieców węglowych w programie „Czyste Powietrze”, które ustaną dopiero z końcem tego roku, choć polityka dekarbonizacji prowadzona jest od dawna. Polacy na szczęście coraz bardziej wyczuleni są na ściemę i doskonale wiedzą, że nie wystarczy dodać określenie „eko” i zmienić zasady konfekcjonowania, by np. nagle węgiel w postaci ekogroszku stał się paliwem ekologicznym…
Nie inaczej to wypadło w niedawnym badaniu przeprowadzonym dla Blue Media „Postawy ekologiczne Polek i Polaków”. Promotorów tego badania interesowało najbardziej, czy naszym zdaniem można ograniczyć odpady w życiu codziennym. Tak się składa, że mniej więcej w tym samym czasie, gdy przeprowadzane było badanie (tegoroczne wakacje) opublikowaliśmy na Zielonej Eskadrze artykuł „Ocieplenie klimatu zaczyna się w domu: jak na co dzień dbać o środowisko” – z praktycznymi wskazówkami, jak wnieść swój osobisty wkład w hamowanie i przywracanie neutralności klimatycznej. Odpowiedzi ankietowanych pokazują, że wiedza o tym, jak można by ograniczyć odpady domowe jest zaawansowana: chodzimy na zakupy z własną torbą lub nabywamy torbę biodegradowalną, gotowi jesteśmy kupować do własnych naczyń lub pojemników nabiał, mięso, ser, a nawet chemię gospodarczą czy kosmetyki. Przede wszystkim zaś gotowi jesteśmy zrezygnować z plastikowych butelek na rzecz szklanych, nawet dopłacając za takie bardziej ekologiczne opakowania.
I tu od razu nasuwa się opieszałość władz – nie tylko dotycząca braku mechanizmów zachęcających do zakupów do własnych naczyń, ale choćby w zakresie walki z plastikiem. O ile system kaucyjny dotyczący szklanych butelek już działa, to w odniesieniu do PET znana jest tylko data wprowadzenia – rok 2022. Już wiadomo, że nierealna, bo nie ma jeszcze nawet spójnej koncepcji, sądząc zaś po propozycjach różnych grup interesu, może być z tym systemem jak z segregacją śmieci. Będziemy płacić – z racji kulejącego i niekonsekwentnego rozwiązania płacić coraz więcej, a problem dalej nie będzie rozwiązany. Obciążone kaucją opakowania typu PET podwyższą cenę napojów i innych płynów, ale dalej będą zaśmiecać środowisko, a do recyklingu trafiać w znikomej części.
Zgodnie z rządowym założeniem, kaucję mamy odzyskiwać oddając opakowania do sklepu lub specjalnie do tego stworzonych automatów. Ani sklepy nie są do tego przygotowane – a nikt nie jest przecież w stanie wdrożyć nawet świetne rozwiązanie z dnia na dzień – ani nagle nikt nie wyprodukuje tysięcy automatów.
Pewnym mało optymistycznym punktem odniesienia może tu być obecny system dotyczący kaucji od butelek szklanych – klient płaci kaucję, czasami (rzadko) bierze sobą idąc po kolejne zakupy butelki na wymianę, a reszta trafia na śmietnik (pół biedy, gdy do pojemnika przeznaczonego na szkło, a nie odpady zmieszane).
Kaucja pobrana, problem załatwiony? Nie! – tak to nie działa, bo samymi raportami nie da się zmienić rzeczywistości…
Zbigniew Biskupski
Birthday photo created by wayhomestudio - www.freepik.com