dziewczyna ze szklanką wody

Pić, pić, pić! Ale z kranu czy z butelki?

Mam za sobą pierwszą falę upałów, podczas której chyba wszyscy z pełną mocą uświadomiliśmy sobie, jak ważne jest nawadnianie organizmu. Pewnie nieco mniej z tego grona – że choć każdy na nawodnienie organizmu na swoje sposoby, to i tak podstawą każdego z napitków jest woda!

Tak, woda jest jedną z tych substancji, bez której nie da się nie tylko odpowiednio nawodnić organizm, ale w ogóle nie mogłoby istnieć na Ziemi życie i coraz częściej jest towarem wręcz deficytowym. Natomiast co do tego, skąd pić wodę: z kranu czy z butelek, toczy się odwieczny spór przypominający debatę w rodzaju – o wyższości świąt Bożego Narodzenia nad Wielkanocnymi. Co ciekawe zwolennicy jeden lub drugiej opcji zarzucają swoim oponentom, że stawiając na swój wybór piją wodę zanieczyszczoną. Kranówka ma zawierać nieczystości ze źródła poboru i instalacji doprowadzającej wodę do domu. Z kolei ta z butelek, zwłaszcza z opakowań typu PET ma pobierać szkodliwe substancje z plastiku.

A co na to eksperci? Zacznijmy od tego, że mają dziś niesłychane narzędzia badawcze. Dzięki nowoczesnym technologiom rozwijają się w bardzo szybkim tempie, a baza Chemical Abstracts Service zawiera ich w tym momencie aż 120 mln. Oznacza to, że jesteśmy w stanie wykryć niemalże każdy związek, także w produktach spożywczych i w wodach pitnych włącznie. Przykładem tego mogą być właśnie rakotwórcze ftalany, które występują wszędzie, także w wodzie z kranu, jednak ich stężenie jest na ultraniskim poziomie, a ich obecność jest dla naszego organizmu całkowicie obojętna. Dzięki takim możliwościom chemii analitycznej możemy wykryć na Antarktydzie np. dioksyny, które jednak nie pochodzą ze spalania śmieci, a z naturalnej aktywności wulkanicznej.

Obecnie w ramach weryfikacji dopuszczalnego składu wody pitnej zarówno tej w butelce PET, jak i tej płynącej z kranu uwzględnia się aż 57 różnorodnych parametrów m.in. pH, przewodnictwo, zawartość związków organicznych i nieorganicznych, metali ciężkich, chromu. Przepisy mówiące o dopuszczalnej ich zawartości w wodach pitnych są jasno określone i często rygorystyczne. Normy te również uwzględniają to, że jeśli występują nawet te szkodliwe związki, to w śladowych ilościach są obojętne dla naszego organizmu. Dopuszczalne poziomy zawartości mogą się różnić dla „kranówki” i wody w PET. Dla przykładu w tej pierwszej miedzi może być dwa razy więcej, a azotanów aż pięć razy więcej.

„Jakość wody miejskiej jest obecnie bardzo wysoka. Jej producenci, czyli stacje uzdatniania stosują rygorystyczne normy, które decydują o tym, że oddają konsumentom wodę w pełni nadającą się do picia także w stanie surowym. Zanim trafi jednak ona do naszych kranów, musi przebyć długą drogę i tu najczęściej pojawiają się problemy” wyjaśnia Anna Urbańska, koordynatorka kampanii edukacyjnej #rePETujemy.

Z kolei do produkcji butelek PET nie używa się plastyfikatorów oraz bisfenolu A, a obecnie wykorzystuje się je przede wszystkim do produkcji wyrobów z PVC. Tworzywo PET, z którego produkowane są butelki do napojów, doskonale nadaje się do recyklingu, a z materiału z recyklingu (rPET) można wyprodukować kolejne opakowania, nadając zużytym butelkom PET kolejne życie. Prawidłowa segregacja odpadów pozwala na zamknięcie obiegu surowców. Trzeba pamiętać, że to od nas zależy czy zużyte opakowanie stanie się porzuconym gdzieś w lesie albo przy rzece śmieciem, czy też dzięki prawidłowej segregacji trafi do recyklingu.

Woda, bez względu na to, jaką wybierzemy: kranówkę czy mineralną lub źródlaną z butelki, jest kluczowa dla naszego zdrowia, więc sięgajmy po nią jak najczęściej – nie tylko w upały. A przy okazji pamiętajmy, że ta z kranu też kosztuje, więc jej oszczędzanie nie tylko dobrze służy klimatowi, ale istotne jest także dla zasobności naszych portfeli.

Zbigniew Biskupski