zbieracz na polu herbaty

Palenie śmieci zepsuło nawet smak herbaty!

Mocna czarna herbata wymaga odrobiny cukru lub miodu, by smakowała doskonale i nie była zbyt gorzka. Tymczasem przyszłość tej używki rysuje się i gorzko i w czarnych barwach, a wszystko za sprawą – no tak, ocieplającego się klimatu. Jego efektem są i topniejące lodowce, i ginące koralowce, i mniej spektakularne kłopoty rolników oraz plantatorów.

W kończącym się roku nie raz i nie dwa doświadczyliśmy anomalii pogodowych w postaci wichur i gwałtownych opadów, które kończyły się lokalnymi podtopieniami, jeśli nie powodziami. W przyrodzie jednak nic nie ginie, a co najwyżej zmienia swoje położenie. Tak jest właśnie z tropikalnymi ulewami; skoro występują u nas, ubyć ich musiało gdzie indziej. Co jednak nie oznacza, że mieszkańcy terenów z obecnym deficytem tropikalnych opadów są z tego powodu szczęśliwi. Przykładem tego jest indyjska prowincja Assam – tak, ta nazwa taka sama jak bodaj najpopularniejszy na świecie gatunek czarnej herbaty.

Starsi Czytelnicy na pewno pamiętają, że poza herbatą gruzińską herbata assam dostępna była nawet w najtrudniejszych czasach aprowizacyjnych PRL-u, gdy na sklepowych półkach gościł głównie ocet, a większość produktów reglamentowana była w systemie kartkowym. I czego nie zmogła socjalistyczna gospodarka niedoboru, to stać się teraz może jako skutek ocieplania się klimatu. Przy czym jeśli naprawdę zabraknie czarnej herbaty, sami do tego przyłożymy rękę – paląc w piecach węglem, nie segregując śmieci czy jeżdżąc intensywnie samochodem. Jak bowiem w przyrodzie nic nie ginie, tak również każdy skutek ma swoją przyczynę. Drastyczny spadek plonów – a przy okazji zepsuty smak – czarnej herbaty to bowiem jeden z efektów wysokiej emisji gazów cieplarnianych.

Jak u nas kończący się rok był rekordowy pod względem wichur i gwałtownych ulew, tak herbaciany sezon 2021 w indyjskiej prowincji Assam obfitował wyjątkowo nie w deszcze, ale posuchę. Przez brak opadów – pod względem ilości, a także w związku z ograniczeniem deszczowych dni – doszło do obumierania gałązek drzew herbacianych. I to do tego stopnia, że na wielu plantacjach zostały wstrzymane zbiory herbaty. Swoje też zrobiła wyższa niż zwykle temperatura.

Niekoniecznie wiedzą to nawet smakosze herbaty, ale używka ta rośnie tylko w rejonach o odpowiedniej (nie za wysokiej) temperaturze z dużą wilgotnością klimatu. Wyższa temperatura sprawia, że niedobór herbaty z Assam, gdzie problemem jest głównie deficyt wody, nie może być zamortyzowany dostawami używki z innych kierunków: Sri Lanki, Chin czy Kenii – miejsc, w których głównie z powodu zbyt wysokich temperatur dochodzi do drastycznego spadku plonów. Ale i w prowincji Assam w Indiach temperatura bywa problemem; wyliczono, że każdy wzrost temperatury o 1 stopień Celsjusza (ponad graniczne 28 stopni) powoduje spadek plonów o 3,8 proc.

Wzrost temperatury najbardziej szkodzi obecnie jej plantacjom w Afryce; tam plony już spadły o 40 proc., a eksperci szacują, że w ciągu kilkunastu najbliższych lat (o ile nie nastąpi zahamowanie ocieplania się klimatu) obszary upraw herbaty w Kenii skurczą się o połowę a w Mali czy Ugandzie plantacje przejdą do historii.

Tak oto Natura poddaje nas szybkiej edukacji o skutkach naszych nieprzemyślanych działań. Na szczęście każdy proces jest odwracalny i pozytywne działanie także daje efekty i tu, i tam. Gdy więc ograniczymy emisję gazów cieplarnianych – elektryfikując ogrzewanie, poddając pełnemu recyklingowi i bezpiecznej utylizacji śmieci, stając się elektromobilni itd., itp. – także tropikalne ulewy wrócą tam gdzie są pożądane, a herbata znów zacznie pachnieć i smakować jak na assam przystało…

Zbigniew Biskupski

Food photo created by rawpixel.com - www.freepik.com