morświn

Nim sieci zaduszą ostatniego bałtyckiego morświna.

Ujrzeć morświna i fokę w Bałtyku to niemal cud. Wciąż jednak jest to możliwe, bo te ssaki wciąż żyją w ulubionym przez Polaków akwenie. Jednak jeśli szybko nie podejmie się zdecydowanych działań służących ich ochronie, całkowicie wyginą. Dotyczy to szczególnie morświna.

Tych morskich ssaków z gatunku waleni jest już w Bałtyku raptem 500. Według Międzynarodowej Unii Ochrony Przyrody (IUCN) jego bałtycka subpopulacja jest krytycznie zagrożona wyginięciem. Fok – nieco więcej, ale jeśli uświadomimy sobie, że nawet na początku XX wieku pływało ich w Bałtyku ponad 100 tysięcy, też docenimy rangę problemu.

Obostrzenia związane z pandemią znów są luzowane i z coraz większą swobodą możemy cieszyć się – a nawet na nowo odkrywać – z urokliwych miejsc w Polsce. Tym intensywniej, że wyjazdy, także urlopowe, za granicę są wciąż ryzykowne i wiąże się z nimi wiele utrudnień. Tym więcej turystów w tym roku przywita się z Bałtykiem – niektórzy pewnie pierwszy raz w życiu. Zachwycając się pięknem polskiego morza, być może mocniej zaangażujemy się w działania na rzecz ratowania Natury.

A jest czym i jest o co walczyć. Morze Bałtyckie to ostoja ssaków morskich, takich jak morświn i foki - szara, pospolita i obrączkowana. Niestety duże zanieczyszczenie Bałtyku, destrukcyjna ingerencja człowieka w ekosystem morski i rozwijająca się turystyka to główne czynniki mające negatywny wpływ na mieszkańców morza.

To już wiemy: jednym z największych, globalnych wyzwań mórz i oceanów są ogromne ilości plastikowych śmieci, które dostają się do wód. Rocznie do środowiska morskiego potrafimy dostarczyć prawie 10 milionów ton plastiku! Wyrzucamy dosłownie wszystko, od zwykłych torebek sklepowych po zabawki. Najbardziej znanym „morskim wysypiskiem” jest śmieciowa wyspa – Great Pacific Garbage Patch, która rozciąga się w północnej części Oceanu Spokojnego pomiędzy Hawajami, a Kalifornią o przypuszczalnej wadze prawie 3 milionów ton!

Mniej pewnie świadomi za to jesteśmy tego, że z powodu trafiających do mórz i oceanów plastikowych odpadów, co roku ginie ponad milion morskich ptaków i sto tysięcy morskich ssaków. Nie inaczej jest z przypadku Bałtyku. To jednak mamy też inne zagrożenia. Morze Bałtyckie jest najmłodszym i jednym z najmniej zasolonych mórz na naszej planecie. Aż do XIX wieku wody Bałtyku należały do jednych z najczystszych na świecie, jednak dwa stulecia rozwoju przemysłu, rolnictwa i wzrostu populacji w zlewisku Morza Bałtyckiego spowodowały, że stało się ono jednym z najbardziej zanieczyszczonych mórz na Ziemi.

Wody Morza Bałtyckiego otoczone są przez kontynent europejski, a jedynymi miejscami, gdzie łączy się ono z Oceanem Atlantyckim, są wąskie Cieśniny Duńskie. W związku z tym, wymiana wód w Morzu Bałtyckim zachodzi bardzo powoli, trwa około 30 lat. Tak wolna wymiana wód sprawia, że w Bałtyku przez lata kumulują się trafiające do niego zanieczyszczenia.

Prowadzi to także do przyspieszonej eutrofizacji - przeżyźnienia środowiska wodnego. Morze dotknięte eutrofizacją wskutek nadmiaru substancji odżywczych zamiera. Jednym z objawów eutrofizacji, który sami możemy zaobserwować, jest zakwit sinic, kiedy to woda staje się mętna, a na plaży pojawiają się informacje o zakazie kąpieli. Jest to zasadne, gdyż niektóre z gatunków sinic są toksyczne i mogą być szkodliwe dla zdrowia człowieka.

Dla ssaków – a także ptaków morskich – bezpośrednim zagrożeniem są też sieci widma. Co roku w wodach Bałtyku w skutek zdarzeń losowych takich jak sztormy, kolizje czy zaczepy denne, np. wraki, rybacy gubią od 5 do 10 tysięcy sieci stawnych. Zagubione narzędzia połowowe, tzw. sieci widma (ang. ghost nets) stanowią poważne zagrożenie dla ekosystemu morskiego. Szacuje się, że w polskiej części Bałtyku może zalegać wciąż ok. 800 ton sieci widm. Sieci widma stanowią również niewidoczną, śmiertelną pułapkę dla ssaków morskich oraz ptaków, które nurkują w celu zdobycia pożywienia. Dodatkowo uwięzione, często rozkładające w sieciach organizmy wpływają negatywnie na i tak już zaburzoną równowagę ekologiczną Bałtyku.

Dla morświna właśnie sieci rybackie są największym zagrożeniem. Nie jest on w stanie w porę ich zlokalizować w pogoni za rybami. Potem, nie mogąc uwolnić się z tego rodzaju pułapki, ginie przez uduszenie. Bardzo niebezpieczne są również zakłócenia akustyczne generowane przez transport morski i inną działalność gospodarczą.

Spośród bałtyckich fok, najliczniejsza jest foka szara i to właśnie na spotkanie tego gatunku mamy największe szanse podczas wypoczynku nad polskim morzem. Podczas ogólnobałtyckiego liczenia fok szarych, naukowcy określili ich liczbę na ok. 32 tysiące osobników i szacują, że ta liczba stanowi ok. 80 % całej populacji. Jednak kurczenie się siedlisk, w których foki naturalnie występują poprzez intensywny rozwój turystyki i obecność człowieka, uniemożliwia im powrót na historyczne miejsca rozrodu w polskiej części Bałtyku. Także dla fok poważnym zagrożeniem jest przyłów, czyli przypadkowe zaplątywanie się w sieci rybackie.

Warto wiedzieć, że od 2010 r. działa Błękitny Patrol WWF - 200 aktywnych, doskonale wyszkolonych wolontariuszy zamieszkujących polskie wybrzeże. Monitorują linię brzegową przez 365 dni w roku, pomagając fokom, morświnom, ptakom morskim, a także innym, potrzebującym wsparcia zwierzętom. Jednak takie działania to już ostateczność – problem rozwiązać można bowiem tylko systemowo, likwidując wszystkie bałtyckie zagrożenia.

Zbigniew Biskupski