Latem smog nie znika, ale tylko zmienia główne źródło trucia

Nie wszyscy latem mają możliwość wyjechać na bardzo długi wypoczynek w miejsce „gdzie woda czysta i trawa zielona”. Abstrahując już od tego, że miejsc takich – i w Polsce, i na świecie – jest coraz mniej, jeśli nawet już uda się wykorzystać urlop w miesiące wakacyjne, to rzadko kto może odpoczywać dłużej niż dwa tygodnie. A resztę lata spędzamy w murach, ciesząc się, że i tutaj teraz powietrze jest czystsze niż w sezonie grzewczym – nie czuć smogu.

No właśnie, nie czuć to nie znaczy, że problem wróci dopiero, gdy do akcji wkroczą kopciuchy. Latem smog nie znika, ale główne jego źródło z kopciuchowej niskiej emisji przesuwa się na emisję wysoką i średnią. Wysoka, to z kominów elektrowni, ciepłowni i zakładów przemysłowych. Choć hamują ją coraz doskonalsze filtry, to jednak nie eliminują one całkowicie szkodliwych gazów wysyłanych do atmosfery. Głównym źródłem średniej emisji są z kolei spaliny z samochodów: autobusów, ciężarówek, dostawczych, ale i osobowych. Te zaś, jak wiadomo w okresie wakacji i urlopów są użytkowane w większym niż zwykle zakresie, emitują więc też odpowiednio więcej spalin i bardziej zwiększają ślad węglowy.

Polska, podobnie jak w przypadku niskiej emisji, znów tu jest w ogonie Europy. Głównie za sprawą wysokiego odsetka używanych samochodów, które wyposażone są w przestarzałe układy spalinowe. „Na jakość powietrza latem wpływają przede wszystkim spaliny emitowane przez samochody. Tlenki azotu i węglowodory, które znajdują się wśród substancji w nich zawartych, utrzymują się w powietrzu dzięki wysokiej temperaturze. Gdy mieszanka spalin wchodzi w reakcję ze światłem słonecznym, powstaje wówczas trujący gaz – ozon. Ta letnia odmiana smogu nazywana jest smogiem fotochemicznym albo też smogiem typu Los Angeles. W upalny, bezwietrzny wakacyjny dzień w mieście, zwłaszcza przy dużych ulicach, jego natężenie jest bardzo wysokie”, tłumaczy Barbara Leśniczak z Państwowego Instytutu Badawczego NASK – animatorka akcji Edukacyjna Sieć Antysmogowa.

Jednocześnie posiadamy najwięcej w Europie starych aut. Ponad 35% wszystkich samochodów zarejestrowanych w Polsce ma co najmniej 20 lat. Liczba i wiek aut przekładają się natomiast na ich spalanie, wpływ na środowisko i co za tym idzie – jakość powietrza. Według raportu International Council on Clean Transportation, w dużych polskich miastach, takich jak Warszawa lub Kraków, za 75% emisji dwutlenku azotu odpowiada ruch samochodowy.

Co robić w takiej sytuacji? „W ciepłe i bezwietrzne dni powinniśmy unikać miejsc, gdzie ruch samochodowy jest natężony. Zamiast atrakcji w centrum miasta lepiej wybrać spacer w parku lub wycieczkę za miasto. Kiedy nie mamy wyjścia, a wskaźniki są szczególnie alarmujące, mamy do dyspozycji maseczki antysmogowe. Pamiętajmy wtedy także o odpowiedniej higienie dróg oddechowych, w tym codziennym oczyszczaniu nosa, aby dodatkowo go nie obciążać i ułatwić mu filtrowanie powietrza, co jest jego naturalną funkcją. Oprócz tego starajmy się ograniczać powstawanie zanieczyszczeń. Lato to świetna pora, aby przerzucić się na rower jako główny środek transportu po mieście”, podpowiada Barbara Leśniczak.

Nie zapominajmy jednak latem i o niskiej emisji, bo sezon grzewczy wróci, nim się obejrzymy. Lato to w Polsce czas wzmożonych remontów – warto w ich ramach uwzględnić termomodernizację, zwłaszcza że na nią wciąż można dostać dofinansowanie ze środków publicznych. Największe dotacje przysługują na zamianę kopciuchów na pompy ciepła i panele fotowoltaiczne. Jednak, jeśli choćby tylko wymienimy okna lub zainstalujemy inteligentne liczniki ciepła, to także na pewno przysłużymy się sprawie zmniejszania emisji – nieważne czy wysokiej, średniej czy niskiej. Ale także w przyszłości mniej będziemy płacić za ciepło czy prąd. Smog ma bowiem wiele twarzy, z których żadna jednak nie jest przez nas do zaakceptowania.

Zbigniew Biskupski