krajobraz pole zaorane

Jasne jak słońce czyli nie zatrzymasz wody z opadów bez zapasu energii – najlepiej z paneli!

Majowe opady deszczu trochę przytłumiły rozkręcającą się debatę na temat suszy klimatycznej i jej skutków dla Polaków, ale temat już wraca, choćby za sprawą ubiegającego się o prezydencką reelekcję Andrzeja Dudy. Nagłośnił on właśnie nową dotację na domowe instalacje do zatrzymywania wody opadowej i roztopowej (wraz z budową zbiorników na nią). Nie mam jednak cienia wątpliwości, że wcześniej czy później temat wróci do (nomen omen) źródła, a jest nim… energia. A ściślej – sposób jej produkcji.

Jeśli bowiem spojrzymy na sprawę z dystansem, łatwo zauważymy, że właściwie każde nasze przedsięwzięcie wymaga energii, głównie w formie prądu. W przypadku wody i zbiorników przydomowych na przykład – tak czy owak dla celów użytkowych trzeba będzie tę zgromadzoną wodę przepompować. A jeszcze wcześniej oczyścić.

No właśnie. Oczyszczanie ścieków to proces niezwykle energochłonny. Z pewnością zaskoczeniem może być, że jednym z najpotężniejszych konsumentów wody są elektrownie węglowe, ale nie mniejszym na pewno będzie informacja, iż oczyszczalnie ścieków i stacje uzdatniania wody zużywają w skali globalnej aż 4 proc. energii elektrycznej produkowanej na świecie. A jest to prawie dwie trzecie prądu wytwarzanego na kuli ziemskiej przez wszystkie panele fotowoltaiczne oraz wiatraki razem wzięte!

Walcząc z suszą klimatyczną zaś od problemu redukcji ścieków nie uciekniemy. Aktualnie oczyszczanych jest tylko 20 proc. ścieków generowanych na naszym globie. Reszta trafia do rzek, z których czerpiemy wodę. Musimy więc szybko podążyć śladem Niemców czy Brytyjczyków; woda z Renu u naszych zachodnich sąsiadów, nim spłynie do morza, jest wykorzystywana czternastokrotnie, a z angielskiej Tamizy – dwunastokrotnie. Ale i tak im daleko do Missisipi w USA, skąd pobierana woda jest użytkowana aż 28 razy.

By jednak to było możliwe, zużytą wodę oczyszczać trzeba jak najwcześniej, a nie dopiero w metropolitalnych oczyszczalniach-gigantach – najlepiej od razu w gospodarstwach.

Jaki płynie stąd wniosek? Ano, że podobnie jak w skali całej krajowej czy światowej gospodarki, porządki musimy zrobić także we własnym gospodarstwie domowym. W dłuższej perspektywie najtaniej zawsze wypada remont generalny, w tym zawierający niezbędne modernizacje. Zacznijmy, jak to przy budowie i naprawie domu – od fundamentów. Tymi zaś, jak już to ustaliliśmy, jest zapewnienie dostatecznej ilości (taniej i przyjaznej środowisku) energii. Posłuży nam ona nie tylko do napędzania wszystkich instalacji i urządzeń, ale dostarczy też ciepła i czystego powietrza – w takim razie ideałem wydaje się instalacja fotowoltaiczna, najlepiej jeszcze w komplecie z pompą ciepła. Zarówno na to przedsięwzięcie, jak i potem np. na instalację zatrzymującą wodę, dostaniemy dotacje (rządowe i producentów urządzeń np. w ramach Szwedzkiej Dotacji), a dużą część wydatków odliczymy też w ramach ulgi na termomodernizację. Pomyśl, zaplanuj, wykonaj!

Zbigniew Biskupski