Gdy oglądasz filmy w sieci zamiast grillować, planeta oddycha z ulgą?
Czy planeta zyskuje na tym, że podczas pandemii więcej siedzimy w domach niż poruszamy się po świecie? Na pewno tak i łatwo dostarczyć na to dowody chociażby w zakresie mniejszej emisji szkodliwych substancji przez rzadko ruszające z garaży samochody. Oczywiście sama domowa kwarantanna nie ograniczy najbardziej szkodliwej, tzw. niskiej emisji – tu potrzebne są działania termomodernizacyjne. Jednak ważne są też zmiany w naszym myśleniu o przyczynach ocieplenia klimatu i związanych z tym stereotypach.
Przykład jeden z wielu – siedząc w domach więcej czasu poświęcamy na oglądanie filmów na smartfonach czy DVD i przez to „produkujemy” mniejszy ślad węglowy niż gdybyśmy wyjechali na działkę i poświęcili się grillowaniu. Czy aby na pewno?
Przede wszystkim pojęcie śladu węglowego wykracza poza samo zużycie energii elektrycznej przez określony produkt bo dotyczy emisji gazów cieplarnianych przez cały cykl życia produktu – od pozyskania surowców na jego wytworzenie, samą produkcją, potem jego transport do miejsca korzystania, następnie cały cykl eksploatacji i – na koniec – jego utylizację.
Nawet oglądanie filmów w sieci może wiązać się więc z generowaniem mniejszego lub większego śladu węglowego. Według danych z analiz firmy Ericsson przesyłanie strumieniowe 400 dwugodzinnych filmów na laptopie podłączonym do zewnętrznego ekranu spowoduje zużycie ilości prądu porównywalnej z rocznym zużyciem energii elektrycznej przez nowoczesną lodówkę. Gdybyśmy zdecydowali się na ich oglądanie na smartfonie, to zużycie byłoby ponad siedem razy mniejsze; tyle samo energii trzeba by zużyć na obejrzenie aż 2 900 takich filmów. By zobrazować to jeszcze bardziej – przesyłanie i emisja dwugodzinnego pliku wideo na laptopie pochłania tyle samo energii, ile zużywa jej auto elektryczne na pokonanie dystansu 600 metrów.
Co z tego wynika? Nawet czynności z pozoru bardziej neutralne dla środowiska mogą być dla niego jeszcze mniej inwazyjne, bo przecież podobnie jak dla wielkości śladu węglowego istotne jest czy film oglądamy na dużym ekranie czy na smartfonie, który cechuje na dodatek duża energooszczędność. Mając tego świadomość – i oczywiście możliwość wyboru w określonej sytuacji – powinniśmy decydować się na mniej energetyczną alternatywę.
Natomiast w skali makro nie powinniśmy za mocno przywiązywać się do myśli, że totalne przechodzenie na techniki cyfrowe – od produkcji po usługi oraz życie publiczne oraz prywatne będzie zbawienne dla klimatu już samo z siebie. Nic z tych rzeczy – cyfryzacja sama z siebie wcale nie musi ograniczyć śladu węglowego; w rzeczywistości bowiem może wymagać dużo więcej energii elektrycznej niż mogłoby się wydawać.
Podobnie jak z grillowaniem – równie smaczną karkówkę czy kiełbaski możemy usmażyć na ruszcie ogrzewanym szkodliwym dla środowiska węglem, jak energią elektryczną wyprodukowaną przez znajdujący się na dachu naszej daczy panel fotowoltaiczny. Smak w żołądku ten sam, ślad węglowy dla środowiska jakże znacząco różny…
Zbigniew Biskupski