Między powodzią a podtopieniami uczmy się walczyć z… suszą!
Nie, to nie paradoks, choć od zawirowań pogodowych może dobrze zakręcić się w głowie. Nic więc dziwnego, że wiele osób wciąż nie potrafi zrozumieć co się dzieje i kto ma rację: ci, którzy każą oszczędzać wodę i snują wizje Sahary w centrum Polski? A może wieszczący, że ulice zamieniające się w rzeki i nieprzebrane ilości wody zalewające domy zamienią nasze miasta w kopie walczącej z morzem Wenecji?
W gruncie rzeczy przypomina to trochę kabaretowe rozważania o wyższości (choć w tym przypadku bardziej właściwe byłoby określenie – niższości) świąt Bożego Narodzenia nad świętami Wielkanocy. Bowiem jak każdy kij ma dwa końce, tak powodzie błyskawiczne i podtopienia oraz susza klimatyczna to biegunowe skutki tego samego zjawiska, jakim jest coraz mocniej postępujące ocieplenie klimatu.
Intensywne opady deszczu, które w ostatnim czasie nawiedziły wiele regionów Polski powodują, że problemy takie jak susze i brak wody, zdają się nie być poważnym zmartwieniem. W rzeczywistości jednak sytuacja jest znacznie bardziej złożona. W długofalowej perspektywie utrudniony dostęp do wody – tego życiodajnego surowca – jest bardzo dużym wyzwaniem zarówno w naszym kraju, jak i w skali globalnej. Jest także mocno powiązany ze zmianami klimatycznymi i obserwowanym na całym świecie wzrostem temperatur.
Kolejny rok z rzędu Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej ostrzega przed suszą hydrologiczną oraz powodziami. Alerty dotyczą niemal połowy obszaru Polski, a gdzieniegdzie wystąpiły już kilkudniowe przerwy w dostawie bieżącej wody. Jak mówi ekohydrolog PAN, dr Sebastian Szklarek, co więcej – modele dotyczące zmiany klimatu czy warunków opadowych oraz obecny sposób zarządzania wodami opadowymi powodują, że susze będą coraz częstszym zjawiskiem w Polsce i zapewne będą przerywane lokalnymi lub obszerniejszymi powodziami.
Jak tłumaczy ekspert, szerokie pojęcie określane potocznie „suszą” może mieć wiele przyczyn i dotyczyć wód powierzchniowych, podziemnych, ale także być związane z brakiem opadów (susza rolnicza i atmosferyczna). W naszym kraju najczęściej występującą jest ta rolnicza, która znacznie zmniejsza wydajność plonów i powoduje gigantyczne straty dla rolników. „Tradycyjnie, gdy pojawia się w Polsce susza, to największy problem jest w zakresie suszy rolniczej, chociaż wspomniany wcześniej deficyt spowodował, że równie szybko pojawia się susza dotycząca wód powierzchniowych oraz płytkich wód podziemnych. W przeszłości najczęściej problemem była susza rolnicza – okresowe niedobory wody z powodu braku opadów w odpowiednim momencie rozwoju roślin. Ale w ostatnich latach praktycznie co roku mamy też suszę hydrologiczną i hydrogeologiczną” – wyjaśnia dr Sebastian Szklarek.
Sposobów na walkę z suszą klimatyczną jest wiele. Podstawowy to oczywiście duża i mała retencja, czyli działania powodujące, że woda zbyt szybko nie spływa do rzek i potem do morza, ale zatrzymywana jest w glebie i lokalnych zbiornikach. Coraz częściej mówi się też o potrzebie recyklingu wody. Co prawda od dawna w wodociągach miejskich płynie taka uzdatniana woda, ale to tylko – nomen omen – kropla w morzu potrzeb.
Jednak by uporządkować już ostatecznie ten mętlik w głowie wywoływany zjawiskami meteorologicznymi musimy sobie uświadomić, że to są wszystko narzędzia do walki ze skutkami. By zaś usunąć przyczynę czyli ocieplanie klimatu, musimy równolegle wspierać działania na rzecz zahamowania procesu ocieplania klimatu. Jakie? Dla większości z nas jest już oczywiste, że zarówno likwidując źródła emisji takie jak piece węglowe jak i zmieniając styl życia w sposób zmniejszający ślad węglowy – właśnie przez to ograniczanie emisji – oraz ślad wodny, do czego przyczynia się między innymi ograniczanie zasięgu suszy klimatycznej.