By susza nie osuszała publicznych portfeli: mniej koszenia publicznych trawników a więcej oczek wodnych!
To oczywiste, że bezpośrednie skutki suszy klimatycznej w pierwszej kolejności odczuwają mieszkańcy wsi czy miast, żyjący w domach otoczonych zielenią albo z własnym ogródkiem. Przy takiej zmianie klimatu, by utrzymać roślinność w dobrej kondycji trzeba coraz więcej wody – a to kosztuje. Na dodatek studnie wysychają, a lokalne wodociągi apelują o oszczędne wodą gospodarowanie. Nic więc dziwnego, że z tak powszechnym zainteresowaniem na terenach wiejskich spotkał się wdrożony niedawno rządowy program dopłat do budowy zbiorników zatrzymujących deszczówkę.
Ale to wciąż za mało – takie zbiorniki powinny powstawać masowo także w miastach. Czy jednak jest to już wszystko co w walce z suszą może zrobić mieszczuch, poza rzecz jasna oszczędzaniem wody, co zawsze jest dobrym ruchem, bo poza wszystkim mniej uszczupla portfele? Pytanie z kategorii retorycznych, bo przecież wiadomo, że więcej można zrobić choćby tylko mobilizując do konkretnych działań lokalne władze, w tym przypadku np. skłaniając je do tworzenia zielonych budżetów obywatelskich i decydując o sposobie wydatkowania pieniędzy w nich zadekretowanych.
Co robić konkretnie, podpowiadają naukowcy i eksperci-praktycy. Po pierwsze więc zatrzymać trend betonowania, wycinania drzew i koszenia roślinności, który wciąż jest obowiązującą doktryną służb wynajętych do gospodarowania przestrzenią miejską. Jak najszybciej – i jak najskuteczniej! – trzeba ją zastąpić kursem na zadrzewienia i tworzenie łąk kwietnych, które zatrzymują wodę. Co ciekawe, mieszkańcy miast, w których zielone budżety obywatelskie już działają, np. Poznania, Krakowa czy Katowic wnioskują o wydatkowanie pieniędzy w swoim najbliższym otoczeniu właśnie na takie przedsięwzięcia. I to z praktycznym skutkiem!
Z kolei w Białymstoku już rok temu wdrożono ideę zielonych przystanków. Nie tylko łagodzą one skutki zmian klimatu poprzez obniżanie temperatury i ograniczanie zjawiska tzw. miejskiej wyspy ciepła, poprawę mikroklimatu, ale i usprawniają retencję wód opadowych. Działanie to wpisuje się w realizację opracowanego w w 2019 r. Miejskiego Planu Adaptacji do Zmian Klimatu dla Miasta Białegostoku, którego elementem są też łąki kwietne zakładane na wielu skrzyżowaniach w mieście.
Co jeszcze podpowiadają specjaliści od ekologii, a gospodarki wodnej w szczególności, polskim mieszczanom? Przede wszystkim, nie przesadzać z koszeniem trawy – nie co dwa tygodnie, jak to często się dzieje, ale maksymalnie dwa-trzy razy w roku! Poza tym troskę o drzewa; powinno się je wycinać tylko wtedy, gdy ich stan stwarza zagrożenie dla zdrowia i życia ludzi.
Szanowni spece od zieleni miejskiej: pamiętajcie, że budując drogi i chodniki powinniście sięgać przede wszystkim po materiały przepuszczalne dla wody, aby wsiąkała ona w glebę, a nie wyparowywała z powierzchni kostki. Konieczna jest także renaturyzacja obecnych i tworzenie nowych cieków i oczek wodnych – wszędzie w mieście, gdzie się tylko da!
Te proste i łatwe do wdrożenia rady specjalistów pokazują, że w pracy u podstaw wcale nie trzeba na walkę z suszą klimatyczną od razu szukać dodatkowych środków, a jedynie logiczniej wydatkować zabudżetowane i posiadane. Niech więc susza miast nam nie osusza, nie osuszając prywatnych i publicznych portfeli!