woda z kranu

Stop suszy! Rządowy program na lata, a radzić sobie musimy już teraz – sami!

To już pewne – walka z COVID-19 to nie jedyne wyzwanie dla wszystkich Polaków w 2020 roku. Wiosna dopiero nabiera rozpędu, a już wiadomo, że susza, która prześladowała nas przez ostatnie dwa lata może okazać się jedynie preludium do prawdziwych problemów z wodą. W takiej sytuacji jak w ubiegłym roku mieszkańcy Skierniewic, którzy długimi okresami skazani byli na pustkę w kranach i dozowanie wody z beczkowozów, możemy znaleźć się wszyscy, łącznie z mieszkańcami stolicy.

Zachwycone miny miłośników pamiątek historycznych, które pojawiały się na widok skarbów sprzed wieków, wyłaniających się ze schnącej w oczach Wisły, w jednej chwili zamienią się w obraz zgryzoty gdy i w Warszawie trzeba będzie przejść na racjonowanie wody w najbardziej radykalny ze sposobów.

Swoistą polisą bezpieczeństwa dla stolicy na taką okoliczność miał być Zalew Zegrzyński – rezerwuar wody na okoliczność jej braku w Wiśle. Jak teraz jednak przekonują naukowcy, ta funkcja rezerwy, jak wskazuje sama nazwa rozlewiska, jest złudna. Na przykładzie jeszcze świeższej budowy zbiornika Siemianówka, który miał dostarczać wodę dla Białegostoku widać, że koncepcja rozwiązania deficytu wody w rzekach w miesiącach letnich przez gromadzenie jej w zbiornikach retencyjnych jest błędna. By powstał akwen, wysiedlono całe miejscowości i bezpowrotnie zniszczono cenny przyrodniczo odcinek górnej Narwi. W letnie upały następują największe rozkwity toksycznych sinic stwarzając zagrożenie dla zdrowia, zamiast je wspierać rezerwą czystej wody.

Według hydrologów wodę powinno się retencjować „w krajobrazie” czyli w tzw. zlewni rzeki – odtwarzając wcześniej osuszone bezsensownie mokradła i prowadząc proces renaturyzacji zniszczonych rzek, w tym przez procesy regulacji. Ale i wspierając bobry – zamiast z nimi walczyć! Hydrolodzy wyceniają działalność retencyjną (wykonywaną za darmo!) tych zwierząt na ok. 100 mln zł rocznie.

Dyskusja nad sposobami retencjonowania odżyła w związku z uruchomieniem przez rząd programu Stop Suszy, który zawiera długą listę przedsięwzięć hydrotechnicznych: regulację rzek, stopnie wodne na Wiśle i Odrze, budowę nowych zbiorników zaporowych itp. W ocenie hydrologów nie tylko nie poprawią one stanu wód w Polsce, ale pogłębią problem suszy. Ogromne pieniądze, które na to pójdą dałyby prawdziwy efekt gdyby zostały wydane na odtwarzanie naturalnych przebiegów koryt rzek i zróżnicowanie rzeźby dna, odtwarzanie przerwanych połączeń nurtu rzeki ze starorzeczami czy odbudowę strefy naturalnej roślinności nad brzegami rzek – zapewniającej zacienienie koryta rzeki i przechwytującej biogeny spływające do rzek z terenów rolnych.

Oczywiście inwestycje – obojętnie jaka będzie zastosowana w praktyce forma retencjonowania – potrwają latami, a na wybór metody mamy wpływ co najwyżej pośredni. Natomiast tu i teraz możemy – i musimy – na rzecz Stop Suszy zadziałać sami. Sposobów na oszczędzanie wody jest wiele – od procedury mycia zębów po wybór składników w naszej codziennej diecie. Tu, na stronach Zielonej Eskadry pisaliśmy o nich wiele razy, ostatnio w artykule „Powszechnie dostrzegamy, że klimat się zmienia na gorsze…”. Tak, dostrzeganie już nie wystarczy, podobnie jak samo rzucanie hasła „stop!” – w akcję ratowniczą przeciwko suszy, jak przeciwko koronawirusowi, musi włączyć się każdy.

Zbigniew Biskupski